1. "Szepty kamieni" Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak, Wydawnictwo Otwarte
Mam to szczęście, że miałam okazję być kiedyś na Islandii. Byłam i się zakochałam. Chociaż mój tata, który spędził tam trochę więcej czasu, twierdzi, że się zakochałam, bo byłam w tym jasnym okresie. Gdybym przyjechała podczas nocy polarnej, prędzej wpadłabym w depresję. Nie wiem, jakby było, ale jestem ogromnie ciekawa każdego innego spojrzenia na ten dziwny kraj.
2. "The Sagas of Icelanders", Punguin Classics
Wracając z mojej islandzkiej wyprawy, znalazłam tę książkę na lotnisku. Miotałam się długo. Kupić czy nie kupić? Ale w końcu kupiłam. I do tej pory się za nią nie zabrałam. Przeraża mnie jej grubość i obawiam się, że język, mimo bardzo dobrej znajomości angielskiego może być wyzwaniem. Mam pewność, że nie przeczytam tej książki jednym tchem, ale mam plan czytać wieczorami po jednej opowieści. Może do końca tego roku uda mi się skończyć?
3. "Wichrowe wzgórza" Emily Bronte, Oxford Educational
Okładka koszmarek, ale toż to klasyka! Nie pałam miłością do romansów, ale Wichrowe wzgórza miałam w planach chyba już od podstawówki. Mam nadzieję, że będzie chociaż w połowie tak dobra, jak Duma i uprzedzenie.
4. "Przygody Baltazara Gąbki" Stanisław Pagaczewski, Wydawnictwo Literackie
Baltazara Gąbkę miałam okazję poznać dawno temu, kiedy w dzieciństwie wpadł mi w ręce jeden z tomów jego przygód. Aktualnie nie pamiętam ani tytułu, ani treści. Zostało mi miłe wspomnienie towarzyszące czytaniu, więc chcę do niego powrócić. Kto jeszcze czyta książki dla dzieci? ;)
Czytaliście coś z tej krótkiej listy? Dajcie znać!