piątek, 13 stycznia 2017

Kto to taki? Co Za Badziewny Czytacz



Kto to taki? Wbrew pozorom wcale nie kasztaniaki.

Co Za Badziewny Czytacz.  

Zaczęło się od SuchAShitReader, które siedziało w mojej głowie już od roku. Ale jak to mówił klasyk: A komu to potrzebne? A dlaczego? A czemu to po angielsku? A po co takie wulgaryzmy? W żadnym wypadku. To nie przystoi. 

No to po polsku. Taki gówniany czytelnik. Jakoś to niekoniecznie brzmi. To już lepiej Taaaki gówniany czytelnik. Z akcentem na aaa. Ale też nie bardzo, prawda?

Słowniki mówio (że tak pozwolę sobie pojechać tą internetową nowomową), że shit możemy przetłumaczyć na jasny gwint. Pięknie. Zakochałam się. Ale jak z tego zrobić przymiotnik? Jest jeszcze badziewie. I to słowo skradło moje serce. Kojarzycie jak to jest? Jak słyszysz słowo badziewie, pawlacz albo haberdzie (wiem, że dla niektórych są habazie, np. dla mojego B, ale jak idę lasem przez drapiące krzaczory to na pewno nie zaczepiam nogawkami o delikatne i puszyste habuzie, a o ostre i kolczaste haberdzie) i czujesz takie ciepło i radość taką niewyjaśnioną gdzieś w środku w brzuchu? To jest właśnie miłość do dziwnych i ewidentnie polskich słów! 

Dobrze. Mamy już zaczyn: Co za badziewny czytelnik. 

Tylko tak samo jak pisać nie umiem i pisarzem się nazywać nie planuję, tak samo jak dyplom magistra sztuki wciąż nie dał mi wewnętrznego przyzwolenia na nazwanie samej siebie artystą tak i czytelnik nakazuje mi być poważną osobą znającą się na rzeczy. A ja się nie znam. Czytam bo od zawsze czytałam i nie wyobrażam sobie nie czytać. Co sprawia, że chyba jestem takim zwykłym pospolitym czytaczem. Podsumowując: Co za badziewny czytacz! 

Witam! 


Aha. O czym będzie?

O książkach.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz